CUDA HO' OPONOPONO

Fragmenty pochodzą z książki pt.”Zero Ograniczeń” - autorstwa - Joe Vitale

„W 2006 roku napisałem artykuł pod tytułem Najbardziej niezwykły terapeuta na świecie. Opowiedziałem w nim o psychologu, który pomógł wyleczyć ogromne rzesze chorych umysłowo przestępców, nie przeprowadzając z żadnym z nich profesjonalnych sesji. Stosował on niezwykłą metodę uzdrawiania pochodzącą z Hawajów.

Dr Ihaleakala Hew Len:
Gdy zacząłem pracować na oddziale dla psychicznie chorych przestępców, każdego dnia dochodziło do trzech lub czterech bójek między pacjentami. Pracownicy personelu zakuwali ich w kajdanki, zamykali w izolatkach, albo nie wypuszczali z oddziału. Doktorzy i pielęgniarki chodzili po korytarzach z plecami przy ścianie, bojąc się ataku ze strony pacjentów. Zaledwie po kilku miesiącach oczyszczania, nastąpiła diametralna zmiana: koniec z kajdankami i izolatkami. Pacjenci mogli wychodzić poza teren szpitala i pracować albo uprawiać sporty.

(Co takiego zrobił, że wywołał taką przemianę?)

Musiałem wziąć na siebie całkowitą odpowiedzialność, za problemy, które widzę wokół siebie – powiedział – muszę oczyścić się z własnych toksycznych myśli i zastąpić je miłością. Z pacjentami było wszystko w porządku. Błędy dotyczyły mnie.

Jak wyjaśnił doktor Hew Len ani pacjenci ani nawet pracownicy służby medycznej nie czuli miłości. Dlatego on pokochał wszystko.

Spojrzałem na ściany i stwierdziłem, że trzeba je pomalować – powiedział. Ale każda nowa farba od razu odpadała. Aż któregoś dnia ktoś postanowił je pomalować, a farba tym razem idealnie zakryła poprzednie warstwy.

To brzmiało co najmniej dziwnie ale ja już przyzwyczaiłem się do takich historii. W końcu zadałem pytanie, które od dawna mnie nurtowało. Czy wszyscy pacjenci zostali wypisani, ze szpitala?

Wszyscy oprócz dwóch – odparł – którzy zostali przeniesieni w inne miejsce. Gdyby nie oni mógłbym powiedzieć, że cały oddział został wyleczony. Jeśli wciąż masz jakieś wątpliwości napisz do Omaha – O- Kala Hamaguchi. To przedstawicielka opieki społecznej, która pracowała w szpitalu w trakcie mojej praktyki.

Tak zrobiłem. Oto jej odpowiedź na mój list.

Drogi Joe. Dziękuję Ci za tę możliwość. Musisz wiedzieć, że piszę do Ciebie ten list razem z Emory Lance Oliviera z pomocy społecznej, która pracowała na tym samym oddziale co doktor Hew Len.

Zostałam wyznaczona do pracy w nowo otwartej placówce medycyny sądowej w Stanowym Szpitalu Psychiatrycznym na Hawajach. Jej pełna nazwa to Zamknięty Oddział Intensywnej Ochrony (Closed Intensive Security Unit – CISU). Jej pacjentami byli więźniowie skazani, za ciężkie zbrodnie; zabójstwa, gwałtu, napaści, rozboju, molestowania, a także różnych kombinacji powyższych przestępstw, u których zdiagnozowano poważne zaburzenia umysłowe. Wśród pacjentów byli przestępcy uniewinnieni z powodu braku poczytalności i skierowani na pobyt w szpitalu psychiatrycznym, byli również prawdziwi psychopaci wymagający leczenia, a także podejrzani, których zdolność do uczestnictwa w procesie wymagała fachowej oceny lekarskiej (chodzi o zdolność do zrozumienia stawianych im zarzutów i bronienia się przed sądem). Mieliśmy schizofreników upośledzonych umysłowo, osoby cierpiące na psychozę maniakalno – depresyjną, a także psychopatów i socjopatów. Byli również tacy, którzy chcieli przekonać sąd, że zaliczają się do którejś z powyższych kategorii.

Wszyscy byli zamknięci w naszej placówce i mogli ją opuszczać tylko z dwóch powodów: wizyty u lekarza lub w sądzie. Zawsze wtedy zakładano im kajdanki na ręce i nogi. Pacjenci spędzali większość czasu w izolatkach – były to obskurne pokoiki bez okien, z zamkniętą łazienką i betonowymi ścianami oraz sufitami. Wielu z nich przez cały czas było na silnych lekach. Rzadko organizowano dla nich jakieś zajęcia dodatkowe.

„Incydenty” zdarzały się bardzo często: pacjenci atakowali pracowników oddziału, wszczynali bójki między sobą, próbowali uciekać. Problemem były również „incydenty” wśród pracowników – próby manipulowania pacjentami, narkotyki, zwolnienia chorobowe, odszkodowania, kłótnie między pracownikami, ciągłe rotacje w administracji, a także na stanowiskach psychologów i psychiatrów, problemy z instalacją elektryczną i wodno – kanalizacyjną, itd., itd. To było miejsce pełne przemocy, dzikie i przygnębiające. Nawet kwiaty nie chciały tam rosnąć. I nawet gdy przeniesiono cały oddział, do wyremontowanej, dużo bezpieczniejszej jednostki z ogrodzonym terenem rekreacyjnym, nikt nie oczekiwał zmian na lepsze.

Dlatego gdy na naszym oddziale, pojawił się „kolejny z tych psychologów”, myśleliśmy, że będzie próbował wprowadzić jakieś zmiany, poeksperymentuje trochę z supernowoczesnymi technikami, a potem szybko się podda i odejdzie, tak jak jego poprzednicy.

Jednak tym razem to był doktor Hew Len, który oprócz tego, że był dla wszystkich bardzo miły, nie robił praktycznie nic. Nie robił analiz, ocen, ani diagnoz, nie wykonywał testów psychologicznych ani nie prowadził żadnej terapii. Często się spóźniał, nie brał udziału w naradach na temat stanu zdrowia pacjentów i nie dodawał żadnych wpisów do ich akt. Jedyne co robił to stosował swoją dziwną metodę Tożsamości poprzez Ho'oponopono, która mówiła coś o wzięciu na siebie pełnej odpowiedzialności za samego siebie, patrzeniu w swoje wnętrze i pozbywaniu się negatywnych energii.

Najdziwniejsze było to, że ten psycholog zawsze miał dobry nastrój – wydawało się, że praca na oddziale sprawia mu przyjemność! Często się śmiał i wygłupiał z pacjentami i personelem. Na każdym kroku było widać, że lubi to co robi. My też bardzo go polubiliśmy mimo tego, że naszym zdaniem nie poświęcał zbyt wiele czasu swoim pacjentom. I nagle wszystko zaczęło się zmieniać.

Izolatki opustoszały, a pacjenci wzięli na siebie odpowiedzialność za własne sprawy i potrzeby. Chętnie uczestniczyli w przygotowaniu i wdrażaniu programów oraz projektów dotyczących ich samych. Zmniejszyliśmy im dawki leków, i zaczęliśmy ich wypuszczać poza placówkę bez kajdanek. Cały oddział ożył – stał się spokojniejszy, jaśniejszy, bezpieczniejszy, czystszy, bardziej aktywny, produktywny i rozrywkowy. Rośliny zaczęły rosnąć, skończyły się problemy z instalacją, przestało dochodzić do aktów przemocy, a pracownicy zrobili się rozluźnieni i pełni entuzjazmu. Skończyły się urlopy chorobowe, a my stanęliśmy przed nowym, całkiem innym problemem – nadmiernego zatrudnienia.

Dr Ihaleakala Hew Len:
Ze wzruszeniem wspominam mój pobyt w placówce medycyny sądowej Hawajskiego Szpitala Stanowego. Zaprzyjaźniłem się z pracownikami personelu. W pewnym momencie – nawet nie wiem dokładnie, kiedy to się stało – ze zwykłego psychologa szpitalnego, stałem się członkiem rodziny.

Przez trzy lata, przez 20 godzin w tygodniu, żyłem razem z pracownikami, pacjentami, regułami, zasadami, klikami a także z widzialnymi i niewidzialnymi siłami panującymi na oddziale. Byłem tam wtedy, gdy izolatki, metalowe kajdanki, leki i inne formy kontroli były zwykłymi i powszechnie akceptowanymi metodami działania. Bylem tam również wtedy gdy izolatki nagle opustoszały, a kajdanki przestały być potrzebne.

Dlaczego? Nikt tego nie wie. Zniknęła przemoc fizyczna i słowna niemal całkowicie. Jednocześnie u większości pacjentów zmniejszono dawki leków. W pewnym momencie (nikt nie wie dokładnie kiedy) pacjenci zaczęli opuszczać placówkę, w celach rekreacyjnych lub do pracy. Nie zakładano im kajdanek i nie wymagano zgody lekarza na wyjście poza teren zakładu. Transformacja zakładu z cierpiącego na niedobór pracowników na zatrudniający „nadmiar” pracowników, zaszła równie niespodziewanie.

Chcę żebyś zrozumiał, że byłem bliskim i aktywnym członkiem personelu. Nie stałem z boku. To prawda, że nie prowadziłem żadnych sesji terapeutycznych. Nie robiłem testów psychologicznych. Nie brałem udziału w zebraniach pracowników. Nie uczestniczyłem w konferencjach na temat poszczególnych pacjentów. Jednak, nie zmienia to faktu, że byłem mocno zaangażowany w działalność całego oddziału. Byłem na miejscu, gdy na oddziale zrealizowano pierwszy projekt zarobkowy: pieczenie ciasteczek na sprzedaż. Byłem na miejscu gdy wprowadzono pierwsze zajęcia poza terenem placówki (mycie samochodów). Byłem na miejscu, gdy zrealizowano pierwszy program rekreacyjny, poza terenem placówki.

Nie robiłem tego co zwykli robić inni psychologowie na tym oddziale – nie dlatego, że uważałem te prace za bezcelowe, lecz po prostu nie czułem takiej potrzeby. Za to chętnie spacerowałem po oddziale, brałem udział w pieczeniu ciasteczek, uprawiałem jogging razem z pacjentami i grałem z nimi w tenisa (zajęcia sportowe były organizowane poza placówką szpitala).

Jednak najważniejsze jest to, że za każdym razem przed wizytą na oddziale, w jej trakcie, a także po jej zakończeniu, oczyszczałem się – i robiłem to regularnie przez trzy lata. Oczyszczałem się ze wszystkiego, co działo się we mnie a co było związane z moją pracą na oddziale, każdego ranka i wieczora, a także zawsze wtedy, gdy do głowy przyszła mi myśl w jakiś sposób związana ze szpitalem.

Dziękuję, Kocham Cię. Pokój od Ja Ihaleakala SITH.

Doktor Hew Len przyznał, że nigdy nie spotkał się służbowo ze swymi pacjentami. Nigdy nie udzielał im porad. Jedynie przeglądał ich akta, a po zapoznaniu się z nimi zaczynał pracę nad sobą. W efekcie stan zdrowia pacjentów poprawił się. Dzisiaj ten oddział jest nieczynny. -Po prostu oczyszczałem tę część siebie, którą z nimi dzieliłem.”

W lipcu 1987 r. dr Hew Len skończył pracę w Stanowym Szpitalu Psychiatrycznym na Hawajach.